sobota, 22 stycznia 2011

Bardzo ekskluzywny tajny związek...

...do którego wbrew zasadom chcą wstąpić Jay Gatsby i Myrtle Wilson. Wszystko ich zdradza: pochodzenie, wyposażenie domów, przyjęcia (kończące się burdami), kochankowie, nienaturalny język, ekstrawaganckie ubrania, źródło dochodów. Wybierają drogę na skróty i oczywiście nie mają szans. Dlatego Myrtle zginie pod kołami samochodu prowadzonego przez Daisy, a Gatsby'ego zastrzeli, odpowiednio poinformowany przez Toma, George Wilson. Nikt nie może przekroczyć ani swojej roli ani swojej klasy. Świetna książka.

piątek, 21 stycznia 2011

homoseksualizm jest słaby

Moim zdaniem w artykule Sadgewick widać to, co wciąż jest aktualne, a mianowicie, że będąc homo jesteś słaba/słaby. Wciąż zauważana jest pogarda i stanowcze NIE dla kobiet kochających kobiety, jak również mężczyzn kochających mężczyzn. Jednakże uważam, że mężczyźni są w gorszej sytuacji. Ok, kobiety mają większe "przyzwolenie" na seks z drugą kobietą, ale tylko z tego względu, że mężczyznom, prawdziwym, tylko tym hetero ;) ładnie i miło się patrzy na zabawiające się dwie kobiety... co do sprawy kochających się mężczyzn, powstaje komplikacja- jest to absolutnie nie do przyjęcia. Moja koleżanka, która jest lesbijką, powiedziała mi, że dla niej miłość (seks?) między dwoma mężczyznami, jest to...uwaga...obrzydliwe i nie rozumie tego. W sumie większość ludzi tak to postrzega, związek dwóch mężczyzn = obrzydliwy. Prawdziwy mężczyzna to mężczyzna hetero, który umie postępować z kobietą, a reguły gry są jasno ustalone. Homospołeczność dla takiego mężczyzny w naszym świecie to wspólne piwo, pomoc finansowa i pożalenie się na niesprawiedliwość tego świata, ale oczywiście bez zbędnych emocji..no może jakieś przekleństwo dorzucić. NO cóż, jeszcze dużo czasu potrzeba by mężczyźni przestali udawać, że są odporni na wszystko no i trochę nabrali dystansu do oceniania siebie nawzajem. ewa iwanowska

środa, 19 stycznia 2011

Srebrzyste bóstwa...

A ja stanę po stronie Fitzgelalda. Już w starożytności wypracowano kilka modeli piękna – piękno idei (piękno duchowe, każące nam być godnym, moralnym, kierować się wartościami dobra i prawdy) oraz piękno zmysłowe (czysto wizualne, kontemplacyjne oparte o zasady harmonii). Fitzgerald bezsprzecznie uwodzi materią. Rzeczywistość kusi i oczarowuje. Postaci pławią się w królestwie iluzji, a na czele maskarady kroczy wypacykowana i zaślepiona uczuciem kukła Gatsby’ego. Kobiety – piękne głuptaski – pomimo całego tego bezmyślnego blichtru wydają się bardziej świadome – rezygnacja z siebie dla upijania się beztroskim życiem, jest pozorna, bo ostatecznie to i tak one triumfują (jakkolwiek zepsute, czy niemoralne ich zachowanie by się nie wydawało). Dlatego nie próbujmy pod przezroczystościami i nietrwałością ich zmysłowego piękna dopatrywać się przebłysku idei – niech wystarczy nam ich lśnienie. Pozwólmy, by w ich głosach dźwięczały pieniądze, by ich leniwe ciała, niczym srebrzyste bóstwa poddawały ciężar swoich białych sukien śpiewnym powiewom wentylatora i udajmy, że pod tą mglistą i pastelową powłoką kryje się jakaś głębia. Warto – dla samej rozkoszy zmysłów. Malarskość języka Fitrgeralda jest iście impresjonistyczna – może kobiecej rzeczywistości brak u niego racjonalizmu i duszy, ale za to posiada ona hipnotyzujące światło i blask.

Męskie, kobiece

Po całym dniu pracy moje myśli gdzieś podryfowały, mam wrażenie że dość daleko od tekstów. Proszę o wybaczenie i obiecuję poprawę..


Kobiety otaczające opieką inne kobiety, kobiety działające na rzecz innych kobiet, kobiety żyjące dla kobiet – albo po prostu dwie dziewczynki spacerujące po boisku szkolnym trzymając się za ręce. Widok wszystkim znany, będący jednocześnie doświadczeniem większości z nas. Tu kobieca homospołeczność urasta do symbolu wolności, jaskrawo pokazując opresyjność męskiej (homo)społeczności.
Mężczyźni kochający innych mężczyzn – swoją miłość, uwagę i troskę okazują środkami jakie zostawiła im ich własna patriarchalna kultura. Kontakt fizyczny między mężczyznami ogranicza się w zasadzie do uścisku dłoni, który powinien być silny i „męski”.
Czy mężczyźni mają prawo czuć się swobodnie w systemie, który sami stworzyli? Łzy męskie są ciągle tabu, widok mężczyzny który przytula płaczącego kolegę jest czymś w zasadzie niespotykanym.
Wzorce zachowań narzucone sobie samym przez mężczyzn wykluczają wolność w sferze emocji i gestów. Świat wymogów, nakazów i wyobrażeń jest w gruncie rzeczy niebezpiecznie wąski. Bardzo łatwo można przestać pasować do ogólnie przyjętego wzorca męskości, niejednokrotnie skazując siebie na bycie ofiarą homofobii. Mężczyzna powinien być „męski”. Tu narzuca się akcent i na 'powinien' i na 'męski'.
Analogicznie, kobieta powinna być 'kobieca'. Bójka dwóch kobiet wzbudza zażenowanie. Kobieta powinna mieć w sobie matyczne ciepło. I tu złożę swoją genderową samokrytykę cytując swojego prawie sześcioletniego syna: prawdziwa kobieta ma długie włosy i w nich kwiatek.
Wzorzec to bardzo brzydkie słowo.





Przymusowa heteroseksualność kobiet i homospołeczna hegemonia mężczyzn

To co ja najmocniej dostrzegłam w tekście Sedgewick i powieści Hemingwaya "Słońce też wschodzi" to trójkąt, który jest tym co uwidacznia prawdziwy charakter władzy i relacji tejże władzy. Trójkąt pojawiający się w powieści w wielu konstelacjach (dwóch mężczyzn i kobiety) zawsze podkreśla pewnego rodzaju zrozumienie i porozumienie między sobą mężczyzn i wykorzystującą ich słabość kobietą. Jasne, że Hemingway zmienia nieco obraz kobiety fatalnej, która przypomina z siły charakteru i wyglądu mężczyznę, ale mężczyznę tylko przebranego, nigdy nie dostąpi tej sedgewicowej homospołeczności. Poza tym staje ona w opozycji wobec solidarności męskiej, często chce ją podważyć unieważnić swoimi kobiecymi, namiętnymi sposobami. Ale tylko przyjaciel Jake'a Bill może być tym, z którym przeżywa łowy, podziwia naturę. Ona może być tylko przedmiotem westchnień. asia synowiec

wtorek, 18 stycznia 2011

mateship

Jest takie jedno miejsce, gdzie można zauważyć homospołeczne zasady współpracy pomiędzy mężczyznami, przypisywane przez Sedgwick jedynie sferze kobiecej. Mam na myśli Australię i koncepcję mateship, spopularyzowaną przez kino australijskie lat siedemdzisiatych i pierwszej połowy osiemdziesiątych. Terminem tym oznacza się relację pomiędzy kolegami z pracy, współuczestnikami zbiorowej aktywności, którzy tworzą wspierającą się grupę. Sam rzeczownik mate pochodzi z drugiej połowy dziewiętnastego wieku i zasadniczo oznaczał kogoś na kim można polegać. Oczywiście mężczyznę. Kobiet nie było zbyt wiele pośród osadników (szacunko 1 przypadała na 7). Trudne warunki życia w tej specyficznej kolonii budowały sieć zależności pomiędzy jej mieszkańcami, którzy musieli ściśle współpracować, by przeżyć. Jednak pomimo, że w rzeczywistości generowało to liczne przypadki homoseksualizmu, wątek ten nie został podjęty przez historyczną literaturę czy filmy. Jednak jego wpływ jest wyczuwalny we współczesnej kulturze. To właśnie w tym "kraju twardych buszmenów" powstała queerowa "Priscylla - Królowa Pustyni", eksploatująca m.in. koncepcję mateship. W momencie kształtowania się tożsamosci narodowej Australijczyków, chętnie sięgnięto po motyw mateship, jako wzorzec wzajemnej pomocy i przyjaźni pomiędzy mężczyznami, wartości niezbędnych do zbudowania silnego państwa. Bez pomocy/udziału kobiet.

Mężczyźni uciskają mężczyzn

Czytając tekst o hegemonicznych męskościach – w kontekście złożoności warstw i hierarchii owego systemu patriarchalnego, w którym nie tylko, jak się powszechnie uważa, mężczyzna uciska kobietę, ale tez uciska innego, słabszego, zależnego od siebie pod jakimś względem mężczyznę - znowu naszły mnie przemyślenia „z własnego ogródka”. Mam na myśli zjawisko tzw. zabójstw honorowych, tj., najogólniej mówiąc, mordowania kobiet przez mężczyzn z uwagi na to, że splamiły tzw. męski honor – najczęściej poprzez przed- lub pozamałżeński stosunek seksualny, ale również za wiele innych rzeczy, np. to, że wyszły za mąż wbrew woli rodziny. Zbrodnie te są przypisywane wyłącznie społecznościom muzułmańskim, co jest o tyle nieprawdą, że dokonują ich również chrześcijanie, druzowie, sikhowie, jazydzi i wyznawcy innych religii i odłamów. Faktem jest jednak to, że częściej występują w krajach, w których dominują wyznawcy islamu, islam bowiem jest religią patriarchalną, w patriarchacie zaś podstawą jest kontrola mężczyzn nad kobietami (w tym głownie nad ich seksualnymi zachowaniami), ale również nad innymi mężczyznami. Czytając tekst Connell i Messerschmidta przypomniałam sobie, jak wiele razy, w kontekście tzw. zabójstw honorowych, czytałam o tym, że mężczyźni dokonujących tych potwornych zbrodni są do pewnego stopnia również ofiarami – ofiarami systemu, w którym funkcjonują. Być może brzmi to idiotycznie, a słowa te odbierane być mogą jako próba obrony tych, którzy w bestialski sposób mordują Bogu ducha winne kobiety, w pewnym stopniu jednakże zgadzam się z tą opinią. Mężczyzni w takim społeczeństwie, jeśli, nie chcą spaść na samo dno owej patriarchalnej hierarchii, muszą posłusznie wykonywać polecenia wydawane im przez to społeczeństwo – czyli, uściślając, rządzących w danej społeczności mężczyzn, choćby miało to oznaczać zabicie człowieka… Żeby nie przedłużać: na koniec cytat z książki autorstwa tureckiej dziennikarki, która przeprowadziła wywiady z mężczyznami odsiadującymi wyroki za zabójstwo żeńskich krewnych: „Mój lwie, mój bohaterze, mój bratanku – powiedział. – Jeśli nie zrobisz tego, co do ciebie należy, nie będę mógł pokazać się na targu. (…) Tak więc ty musisz zrobić to, co musi być zrobione. Gdybyś miał uciekać, dokąd byś poszedł? Dokądkolwiek się udasz, i tak w końcu wrócisz na bazar. I będziesz chodził między ludźmi z opuszczoną głową. (…) Pomyśl, jeśli ty tego nie zrobisz, to my będziemy zmuszeni splamić ręce krwią, a mamy przecież dzieci, za które jesteśmy odpowiedzialni. Nasze domy popadną w ruinę. (…) Będziemy o ciebie dbać po królewsku, gdy będziesz w więzieniu. Wyjdziesz za kilka lat (…) Będziesz mógł chodzić po bazarze z wysoko uniesioną głową i nienaruszoną godnością. Decyzja należy do ciebie, ale jeśli nie zdecydujesz szybko, przestaniesz być częścią rodziny. Nie możemy przecież tak żyć.” (A. Onal, „Honor albo śmierć”, Świat Książki, Warszawa 2009, ss. 58 – 59; swoją drogą, jak zwykle po polsku tytuł jest wprost idiotyczny i daje mylący obraz zawartości książki, w przeciwieństwie do tytułu oryginału: „Honour Killing. Interviews with Men Who Killed”). Ewa Górecka

homospołeczność i homoseksualność meżczyzn i kobiet

Eve Sedgewick pisze, że wydaje się niemożliwym wyobrażenie sobie patriarchatu, który nie byłby homofobiczny i podkreśla różnicę między homospołecznością i homoseksualnością. Te dwa koncepty są zdecydowanie bardziej rozdzielne w przypadku mężczyzn niż kobiet. Kobiet nie dziwią kobiety dbające o interesy innych kobiet, natomiast mężczyźni dbający o interesy mężczyzn zazwyczaj budzą wśród innych mężczyzn niepokój i dystans. Mężczyźni promują interesy mężczyzn, ale tylko w odniesieniu do kobiet. Jest to ciekawy przykład sytuacji, w której opresyjność na dłuższą metę i w dłuższym rozrachunku bardziej szkodzi grupie uciskającej niż uciskanej – w patriarchacie paradoksalnie to kobiety, jako strona słabsza, mogą sobie pozwolić na okazywanie uczuć, troski i zainteresowania sobie nawzajem, dzięki czemu to, co homospołeczne, nie musi stać w opozycji do tego, co homoseksualne i tym samym budzić niepokoju. Poprzez rozdzielenie homospołeczności i homoseksualności mężczyzn następuje pogłębienie dystansu między nimi, a, dystans jak wiadomo, wywołuje niepokój spowodowany innością. Wśród kobiet problem ten nie występuje w podobnym nasileniu, ponieważ analogiczny rozdział występuje w znikomym stopniu.

poniedziałek, 17 stycznia 2011

hegemonic masculinity

Tekst Connell i Messerschmidt przywołał mi video, który zobaczyłałam na niedawnej wystawie ,,Gender check" w Zachęcie. Jest to obraz ukraińskiej artystki Viki Begalskiej,który wpisuje się w dyskusję o dominującej męskości. Przedstawia dzień pracy urzędniczki biurowej, młodej atrakcyjnej kobiety, która przychodzi do biurowca w grzecznej białej bluzce, wjeżdża na wysokie piętro, po wejściu do swojego gabinetu zdejmuje bluzkę i biustonosz. Następnie wchodzi szef w garniturze i masce na twarzy i kobieta kładzie się u jego stóp półnaga, by przez wszystkie godziny swojej pracy wylizywać mężczyźnie buty. Gdy kończy się dniówka, wstaje, ubiera się i wychodzi. Wszystko czyni mechanicznie z profesjonalną znajomością swoich obowiązków zawodowych. Sytuacja jest oczywiście mocno przejaskrawiona, lecz prawdą jest, że nadal mężczyzna silny, heteroseksualny, dominujący nad kobietami i innymi mężczyznami jest ideałem dla wielu mężczyzn.

sobota, 15 stycznia 2011

Historia (z męskiego punktu widzenia) lubi się powtarzać :)

Czytając Wielkiego Gatsbiego i omawiając go kilka lat temu na zajęciach z literatury amerykańskiej rzuciło mi się w oczy to, jak Fitzgerald opisał w swojej książce kobiety. Oczywiście wówczas nie byłam jeszcze tak genderowo świadomiona jak dzisiaj, ale już wtedy czułam lekkie poirytowanie faktem, iż właściwie prawie wszystkie kobiety u Fitzgeralda ukazane są w sposób negatywny. Oprócz mniej istotnych kobiet-klonów na które jeszcze ewentualnie mogłabym przymknąć oko, trzy główne bohaterki kobiece są ewidentnym przykładem na to, że Fitzgerald miał ogromny problem z wyzwoleniem kobiet, które bez większych skrupułów łamały patriarchalne tabu dotyczące przede wszystkim seksu i za co, przynajmniej u Fitzgeralda, musiały odpokutować. Dokładnie takie same spostrzeżenia towarzyszyły mi podczas analizy filmów brytyjskich z lat 60tych, które traktowały o trudnym procesie przemian społeczno-obyczajowych zapoczątkowanym przez rewolucję seksualną. O ile mężczyźni w przytłaczającej większości przypadków przedstawieni byli jako ci triumfujący seksualnie o tyle kobiety, zwłaszcza te „wyzwolone” uosabiały zło wcielone, kierowały się w życiu „złotą” zasadą, że przez łóżko zdobędą wszystko, a kończyły, rzecz jasna, tragicznie, żałując gorzko za swoje godne pożałowania postępki. Zaznaczam przy okazji, że WSZYSTKIE filmy z tamtego okresu reżyserowane były przez mężczyzn. :) asia walczak

wtorek, 4 stycznia 2011

Wielki Gatsby -rzeczywistość wciąż aktualna

Czytając „Wielkiego Gatsbiego” byłam zaskoczona jak bardzo, mimo oczywiście pewnych różnic czasowych, aktualny jest fakt społecznego podziału władzy. Jak wielki ma wpływ na damsko-męskie relacje, stosunki. Wciąż władzę definiują pieniądze. Duże pieniądze są równoznaczne z dużą władzą. Dla mężczyzn są synonimem wartości, władzy oraz posiadania np. powodzenia u kobiet. Kobiety traktują duże pieniądze jako atrybut męskości, przekładając to na atrakcyjność seksualną. I tak jak Gatsby i Daisy godzą się na fakt, że bycie razem w sytuacji gdy od jest biedny jest wykluczone, tak do dziś pokutuje opinia, że „mężczyzna nigdy nie jest zbyt bogaty a kobieta zbyt szczupła”, ustawiając nas na „odpowiednich” pozycjach życia społecznego. To smutna prawda o wciąż istniejących podziałach ról w życiu społecznym. W prosty i gorszący sposób pokazane jest dążenie Gatsbyego do zdobycia fortuny a więc i władzy i ale już szczytem karykatury jest pokazanie zachowań tamtejszych kobiet, wiecznych dzieci. Kobiety, które grają słabe, mdlejące istoty, aby wymóc na wybranych mężczyznach odruchy opiekuńcze. Mówiące jak małe dzieci, nie skupiające się na myśleniu lecz na „wyglądaniu” i na zdobyciu jak „najgrubszej ryby”. I pewnie ten opis kobiet by mnie rozśmieszył gdyby nie fakt, że te stereotypy o kobietach wciąż są aktualne. Nadal mamy wokół nas sporo takich „słodkich panienek” i nadal mężczyźni się na to nabierają. Koszmar. Jak wiele jeszcze jest do zmienienia w postrzeganiu prawdziwych wartości. W edukowaniu zwłaszcza samych kobiet, bo myślę, że z edukowaniem mężczyzn pewnie zejdzie trochę więcej czasu :-)

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Baśka pozdrawia

Chciałam tą drogą powiedzieć wszystkim genderkom żegnajcie!!!!! ( nie będę uczestnczyć w kolejnych zajęciach z uwagi na niedyspozycję) Bardzo się cieszę ,że mogłam Was poznać to było niezwykłe i bardzo pouczające . Nauczyłam się od Was wiele i dziękuję za pomoc komputerowa. Czytam Wasze posty z dużym zainteresowaniem i z nieukrywaną radością dostrzegam ,ze dostrzegacie iż świat zapełniają zarówno zniewolone kobiety jak i zniewoleni mężczyzni. Nie można ciągle stroić niezadowolonych minek i mówić ,że szowinistyczne penisy są be a my jesteśmy wspaniałe, mądre, sświadome .My to znaczy kto ? garstka upodmiotowionych kobiet? a co z resztą ? Powinniśmy zacząć budować soli- darność wśród kobiet , wzajemne wsparcie ,uświadamiać kobie- tom iz konkurując między sobą niszczą się , musimy zrozumieć ze na świecie zawsze będą różne charaktery kobiet : słodkie idiotki przepraszam tzw. słodkie idiotki , kobiety niezale- żne itd. Na swiecie jest różnorodność ,wsród kwiatów są róże królowa bo może być dana sama jedna, wyniosłe rajskie ptaki niezapominajki i narcyze , te ostatnie musza być w masie bo same jedne pozostałyby niezauważone. Gender to nauka o CZŁOWIEKU - Kobiecie i Mężczyżnie , nie o różnicach bo to tłóczemy wiek już ale o wzajemnym zrozumieniu, szacunku. Z tym hasłem musimy iść wsród niezapominajek, narcyzów i malw. Całuski Baśka _