wtorek, 7 grudnia 2010

Historia, herstoria czy dzieje?

„Wydaje mi się, że powinnyśmy interesować się historią tak kobiet, jak i mężczyzn – nie powinnyśmy koncentrować się jedynie na historii płci podporządkowanej – podobnie jak specjalista od historii klasowej nie powinien zajmować się wyłącznie chłopstwem.” 

Te słowa Natalie Davis zanotowałam sobie od razu po przeczytaniu tekstu Joan Scott „Gender jako przydatna kategoria analizy historycznej”, ponieważ wyrażają to, co sama zawsze czułam. Na jednych z naszych zajęć, w czasie wymiany zdań na temat zajmowania się sprawami dotyczącymi kobiet – ale dlaczego tylko kobiet? – padł argument, że o mężczyznach pisze się od dwóch tysięcy lat. Teraz czas na kobiety. Owszem, czas na kobiety, czas na HerStorię, ale czy możliwe jest badanie jej bez uwzględnienia udziału mężczyzn? Czy mamy prawo zrobić to samo, co oni, czyli patrzeć tylko z jednej perspektywy? Brakuje mi otwarcia się na badanie historii ludzkości po prostu – pozbawionej płci, brakuje mi szerokiego spojrzenia na dzieje (tu celowo unikam użycia słowa historia/herstoria!). Należy zawsze uwzględnić realia epoki, próbować zrozumieć systemy społeczne, rodzinne etc. przez pryzmat obowiązujących wówczas systemów wartości, to już oczywiste - nie działamy jak kolonizatorzy narzucający ludom swoje, według swojego pojęcia dobre, cywilizowane zasady. Nowe narzędzia mają nam w tym pomóc, tak jak sygnalizuje Joan Scott:  nowe perspektywy na stare tematy, postawienie starych pytań w nowych terminach. Tak właśnie widzę perspektywę gender – jako nowe narzędzie umożliwiające badanie dziejów ludzkości, z uwzględnieniem kobiet i mężczyzn zarazem. „Musimy częściej pytać, jak rzeczy się stały – by zrozumieć, dlaczego się stały” jak pisze Scott, a dalej Michelle Rosaldo: „(…) miejsce kobiety w ludzkim życiu społecznym nie stanowi bezpośredniej konsekwencji tego, co ona robi, ale kształtuje się na podstawie znaczenia, jakiego nabiera jej działalność w konkretnej interakcji społecznej.” [podkreślenie moje]. Ja sama zajmując się liturgią i rytuałami Żydówek łapałam się na tym, że pomijałam mężczyzn, jakby rytuały i modlitwy kobiet istniały w oderwaniu od męskich. Tak nie jest, wszystko to wpływa na siebie, a tradycja jest żywym organizmem, zmieniającym się i czerpiącym z różnych źródeł. Każde takie potknięcie jest dla mnie lekcją pokory. 

P.S. I jeszcze, niby w oderwaniu od wątku głównego, ale jednak całkiem w temacie - prof. Tadeusz Sławek w wywiadzie zamieszczonym w „Wysokie Obcasy Extra” mówi „Emily Dickinson to największy amerykański poeta.” 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz