wtorek, 2 listopada 2010

Komentarz do przeczytanych tekstów

   Po lekturze trzech tekstów mam bardzo podobne przemyślenie do tych zamieszczonych przez Monikę Dolińską. Mianowicie zgadzam się, że w każdej dziedzinie potrzebni są teoretycy analizujący sytuacje nierzadko zupełnie nierealne i nie mające prawa wydarzyć się w rzeczywistości, tak samo potrzebne są teoretyczki feminizmu, to bowiem one uporządkowują (choć czasem bardziej jeszcze komplikują…) sposoby myślenia i kierunki działania. Jednakże przychodzi mi na myśl, co tak naprawdę robią one dla milionów kobiet na świecie potrzebujących realnej pomocy, kobiet cierpiących przemoc, kobiet dyskryminowanych na polu edukacji i pracy, kobiet prześladowanych wyłącznie z powodu tego, że są kobietami - ba, tylko z tego powodu zabijanych. Myślę sobie, że „zachodnie” feministki za bardzo skupiają się na teorii, na pisaniu książek w zaciszu bezpiecznego domu, a zbyt małą wagę przykładają do realnej poprawy losu kobiet – tj. tego, co robią feministki na przykład arabskie: poza książkami, w których rozwodzą się nad teoriami na temat patriarchalnego porządku świata i patriarchalnej przemocy wobec kobiet, są też lekarkami zajmującymi się bitymi kobietami, psychologami prowadzącymi poradnie dla kobiet-ofiar przemocy domowej, współzałożycielkami poradni prawnych i schronisk dla kobiet i dzieci, czy też prowadzą kampanie o zmianę zapisów prawnych dyskryminujących kobiety. Być może moja wypowiedź jest krzywdząca dla przedstawicielek feminizmu europejskiego i amerykańskiego, niemniej takie są moje przemyślenia i obserwacje w tej kwestii.
   A inna rzecz, jaka przyszła mi do głowy, tyczy się zdania J. Butler o tym, że płeć biologiczna ma, tak samo jak płeć społeczno-kulturowa, charakter zmienny i że nie należy jej traktować wiążąco. Być może źle rozumiem tę wypowiedź, ale odbieram ją w taki sposób, że skoro powinniśmy odrzucić płeć biologiczną, oznacza to, że jest ona czymś niedobrym, czymś, czego może powinniśmy się wstydzić?! Niedobre jest narzucanie ludziom konkretnych ról społecznych - z tym się zgadzam. Ale nie widzę nic złego w tym, że jedni ludzie urodzili się z jajowodami i macicami, a drudzy – z nasieniowodami i penisami. Czy to oznacza, że jedni z nich są gorsi, a drudzy lepsi?! Nie sądzę, by jakikolwiek mężczyzna zasugerował, że powinniśmy uznać płeć biologiczną za coś zupełnie nieistotnego - mężczyźni są dumni z tego, jakiej są płci, dlaczego więc kobiety miałyby się wstydzić tego, że są kobietami. Feministkom chodzi przecież o osiągnięcie równości pomiędzy kobietami i mężczyznami na polu edukacji, pracy, w polityce, w życiu publicznym i rodzinnym etc. – dwiema różnymi pod względem budowy biologicznej, równymi pod każdym innym względem grupami tego samego społeczeństwa, czy się mylę?!
Ewa Górecka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz