wtorek, 16 listopada 2010

natura, hormony czy kultura?

Butler w „Uwikłani w płeć” nakłania nas do zupełnie innego spojrzenia na otaczający nas świat. Zaczynamy zastanawiać się nad sensownością mówienia o zdecydowanym podziale na dwie płcie. A kto powiedział, że są dwie a nie trzy czy cztery płcie? Pamiętając o poziomach hormonów organizmie, które determinują zachowania i skłonności gdzie powinniśmy ustalać granice, w których mówimy o danej płci? Co oznaczają kategorie „kobieta” i „mężczyzna”? A jeśli przyjmiemy również różne kategorie dotyczące płci w różnych kulturach? Kobiety symbolicznie kojarzone są z naturą, a mężczyźni z kulturą. Kobiety ze względu na funkcje reprodukcyjne spełniają się jako te dające życie. Natura tak je skonstruowała, że wkładają wiele energii w wychowywanie potomstwa. Tak silne zaangażowanie w reprodukcję stawia kobiety bliżej natury i odseparowuje je od życia  społecznego. Obie płcie działają na zasadzie asymetrii mężczyzn kojarzymy z czymś silnym,  a kobiety z czymś słabym, z naturą. Zapominamy, ze takie myślenie nie jest właściwe biologii lecz ustalonym i utrwalonym przez wieki schematom. Kulturowym schematom na temat tożsamość płci. Dziewczynki i chłopcy są inaczej ubierani i inaczej traktowani. Dajemy im inne zabawki, oczekujemy od nich innych zachowań i mamy wobec nich inne wymagania. Przez okres dzieciństwa oczekiwania dotyczące płci są wzmacniane przez różnicowanie i grupowanie dzieci ze względu na płeć w przedszkolu, szkole (inne zajęcia techniczne, wf). Wyobrażamy sobie, że rolą kobiety jest rodzić i wychowywać dziecko. A jednak rola matki różnych epokach wyglądała różnie. W W. Brytanii do końca XVIII wieku obowiązki matki przejmowała niańka. Rola biologicznej matki ograniczała się do urodzenia, późniejsze czynności przejmowały niańki. Matka nie była nawet obecna fizycznie, a więc role i funkcje przypisywane współcześnie kobietom nie były spełniane. To jak kobiety są postrzegane w społeczeństwach uwarunkowane jest kulturowo. H. L. Moore w  „Płeć kulturowa i status” opisuje życie ludów uznawanych powszechnie za „pierwotne”, Kaulongowie – plemię z Nowej Brytanii.” Małżeństwa” są zawierane w celu reprodukcyjnym, ale mimo tego stosunki seksualne traktowane są przez mężczyzn za „zwierzęce”. W przeciwieństwie do zachodu, Kaulongowianki są dominującą stroną podczas zalotów, a w dzieciństwie zachęcane są do agresywnych zachowań wobec mężczyzn. Sytuacja i role kobiet w tym plemieniu zostają odwrócone w stosunku do tych, które obserwujemy na zachodzie. Widzimy wiec, że w odróżnieniu od obowiązujących norm, również zachowania płci ulegają zmianom bez względu na poziom hormonów w ich organizmach.

1 komentarz:

  1. Przypomina mi sie jak współczułam równoległej klasie w podstawówce, kiedy u nich na "zetpetach" Pan podzielił ich pod względem płci i dziewczyny robiły surówki a chłopaki budowali układy szeregowe. U nas było równouprawnienie w ramach zajęć, wszyscy zagniataliśmy ciasto i robiliśmy łyżki do butów z płyt winylowych. A ja dziś nie mam problemu ze złożeniem mebli z Ikei ;)
    A jeśli chodzi o płynność płci, to ciekawą refleksję snuje Ursula Le Guin w książce z pogranicza fantastyki "Lewa ręka ciemności". Opisuje lud złożony z istot hermafrodycznych, takich zupełnie poza tożsamością płciową, które wykształcają cechy płciowe jedynie w czasie okresu godowego. Co ciekawe mogą je wykształcać zmiennie, w zależności od tego z kim wejdą w interakcję. Jednak nie mają kontroli nad kierunkiem tych zmian. Książka została wydana w 1969 roku.

    OdpowiedzUsuń