wtorek, 2 listopada 2010

z pamiętnika laika


Płeć biologiczna nie jest czymś danym raz na zawsze, myślenie w taki sposób wynika z internalizacji kultury. "Płeć" to coś, co ciągle się tworzy, w co trzeba nauczyć się "grać", by "przesuwać jej reguły", w co jest się beznadziejnie, bo bez wyjścia uwikłanym/ uwikłaną. Przeświadczenie, że jest inaczej, prościej, kobieco i męsko, to mocno "trzymający władzę" dorobek świata tradycyjnego, heteroseksualnego, ściśle rozliczającego z tradycyjnych ról społecznych, uświęconych wielowiekową tradycją. Jawnym ( i najwyraźniej wystarczającym) powodem nie zajmowania się twórczością przedstawicielek połowy ludzkości może być ich tradycyjnie rozumiana płeć, nawet wśród ludzi wykształconych humanistycznie i wyżej. Z grubsza tyle niżej podpisana zdołała przyswoić po pierwszym czytaniu. Szczęśliwie z kolejnym było lepiej.
 Kwestie poruszane we wszystkich trzech tekstach są fascynujące i skomplikowane. Drążą, rzucają co nowe perspektywy, niepokoją złożonością, nowością i głębokością. Niewprawnym mogą przysporzyć problemów, bo niuansują kwestie, które dopiero zaczyna się zgłębiać. Niecierpliwych początkowo mogą zniechęcać, bo wymagają skupienia i spokojnego namysłu, a to zwłaszcza dla chcących wiedzieć wszystko i to od razu, ciężka lekcja pokory.  Warto ją odrobić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz