wtorek, 1 lutego 2011

Colette

Colette, której przypisywano wewnętrzną męskość, która sama o sobie pisze jako o „prawdziwym umysłowym hermafrodycie”, wydaje się nam wszystkim niezwykle aktualna. Aktualna, gdy opisuje Don Juana Damiena, który porzuca swoje kochanki, kiedy był „pewien, że będą za nim krzyczeć jak opętane”. Aktualna, gdy prezentuje Charlotte – kobietę oszukującą mężczyzn, litościwie symulującą rozkosz. Aktualna, pisząc o kobietach tak „męskich”, że stanowią dla mężczyzn „homoseksualne niebezpieczeństwo”.
Colette z ogromną łatwością wychodzi poza ramy ról przypisywanych kobietom i mężczyznom, w niekonwencjonalny sposób ukazuje relacje pomiędzy płciami. Chwilami miałam wrażenie, że nie ma znaczenia, jakiej płci są prowadzące ze sobą rozmowę postacie. Ich seksualność rozmywa się tak, jak niewyraźna jest rzeczywistość w palarni opium.

Jakże smutne jest to, co podkreśla Maria Janion w przedmowie do „Czyste, nieczyste”. Fakt, że stereotypy związane z płcią serwowane na co dzień przez prasę i telewizję naszemu społeczeństwu niczym nie różnią się od obrazu obecnego w świadomości autorów piszących 80 lat temu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz