środa, 9 lutego 2011

colette

Narratorka, czyli prawdopodobnie sama Colette jawi mi się jako postać ze wszech miar transgenderowa. Nie dość, że sama bardzo odważnie utożsamia się z „umysłowym hermafrodytyzmem” to jeszcze fizycznie wymyka się spod jarzma przynależności do konkretnej roli nałożonej na nią przez społeczeństwo. Pisząc fizycznie mam na myśli najprostszą i najbardziej oczywistą formę komunikatu genderowego – czyli to, jak wyglądamy i w co się ubieramy. Colette zamiast gorsetów, sukien i białego kołnierzyka świadomie wybiera smoking, spodnie, marynarki, krawaty i chyba jeden z ówcześnie najbardziej zmaskulinizowanych atrybutów – papieros. Colette wymyka się normom, społecznym konwenansom, pokazując tym samym, że płeć to konstrukt zbudowany na zasadzie podziału na to co stereotypowo męskie i kobiece, który można konstatować ukazując jego płynność i różnorodność.
asia walczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz