środa, 16 lutego 2011

sensualność vs seksualność

Zmysłowy świat Colette poznałam jako niewinna dziewica, czytając do poduszki całą serię o Klaudynie. Zachwycałam się wszystkim – językiem (doskonałe tłumaczenie!), atmosferą, erotyzmem w wydaniu lesbijskim i heteroseksualnym. Cały 'aromat' tych książek robił na mnie wielkie wrażenie. Kiedy sięgnęłam po „Czyste, nieczyste” w pierwszej chwili pomyślałam, że już to wszystko gdzieś czytałam, że skądś znam te rozważania, te sytuacje, to napięcie. A potem na pytanie 'co czytasz?' bezmyślnie odpowiedziałam, że Anais Nin... Mocne skojarzenie, nie wiem na ile trafne, siedzi mi w głowie. Ale mamy do czynienia z Colette i mam wrażenie, że sposób w jakim pisała o seksualności przy okazji 'Klaudyny' był świeższy, bardziej odważny i wprost. Rzecz można uznać za tandetną, ale według mnie - bardziej wyrazistą. „Czyste, nieczyste” to dla mnie opowieść o zmysłach oraz o tym, jak bardzo jałowi czujemy się bez ich stymulacji. A zmysłowość języka, opisów w tym przypadku jest intensywna, na pewno bardziej dominująca niż sama akcja.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz